W ostatnich miesiącach Felipe Anderson występował na kilku różnych pozycjach. Boczny napastnik, cofający się do pięcioosobowej pomocy, a czasami, w olimpijskiej reprezentacji Brazylii, nawet półskrzydłowy. Typowy zawodnik na każdą pozycję, który pod wodzą Simone Inzaghiego może jeszcze bardziej ewoluować. Trener pochodzący z lombardyjskiej Piacenzy czeka jednak na bramki młodego Brazylijczyka. Nawet jeśli początek sezonu Andersona można ocenić jako w miarę pozytywny, nie zbliżył się on jednak do osiągnięć sprzed poprzedniego sezonu. Całą sytuację ocenił sam bohater niniejszej wiadomości. Były piłkarz Santosu rozmawiał ostatnio z portalem Globoesporte: "To był dobry początek sezonu, ale nie jestem tym zaskoczony, Każdego dnia ciężko pracujemy i widać rezultaty. Cieszę się tym pozytywnym momentem, udowadniam że praca i zaangażowanie zawsze się zwracają." W dalszej części krótkiego wywiadu Felipe mówi o swoim koledze z zespołu, który podczas spotkań Lazio ma podobne zadania na boisku: "Moje dobre relacje z Keitą trwają już nie od dziś. Zarówno na placu gry, jak i poza nim. Cieszymy się, że mieliśmy wpływ na grę Rzymian w ostatnich dwóch latach. Daje nam to kolejny bodziec do cięższej pracy. Mamy nadzieje na kolejne bramki i wkład w atak Biancocelestich. Podstawowym dobrem pozostaje zawsze wygrana Lazio." Każdemu z nas marzy się spektakularna gra trójki atakujących Lazio: Andersona, Immobile i Keity. Często wygląda to naprawdę ciekawie. Momentami jednak chciałoby się nakrzyczeć na Felipe, po kolejnym bezsensownym i nieskutecznym dryblingu. Mieliście takie odczucia podczas ostatnich meczów naszej drużyny?
|